Get On Up

Get On Up

Dodano:   /  Zmieniono: 
James Brown (Chadwick Boseman) na scenie. (mat. prasowe)
"Get On Up” Tate’a Taylora, autora niezwykle udanych „Służących”, to filmowa biografia, jakich wiele. A choć brzmi to jak zarzut, tak naprawdę właśnie to umiejętne dostosowanie się do stałych zasad biografii muzyków okazuje się największym osiągnięciem filmu.
Tate Taylor na warsztat wziął historię Jamesa Browna, ojca funku, który zrewolucjonizował muzykę, jak wielokrotnie mówi się o jego dorobku. Życie autora takich niezapomnianych hitów, jak „I Got You”, „Get On Up”, czy „It’s a Man’s, Man’s Man’s World” nie zawsze było usłane różami i to właśnie reżyser stara się pokazać w swoim obrazie. Nie w pełni chronologicznie ukazując historię muzyka, najbardziej skupia się jednak na samej osobowości mężczyzny. Ta jest niezwykle złożona i niezmiernie ciekawa, dzięki czemu obraz ogląda się z nieskrywanym zainteresowaniem.

W głównej roli pojawił się nieznany szerokiej publiczności Chadwick Boseman, którego nazwisko pojawiło się we wszystkich kulturalnych serwisach informacyjnych kilka tygodni temu, za sprawą angażu do jednego z nowych filmów Marvela. Boseman w „Get On Up” stworzył wyrazistą, ciekawą i charyzmatyczną postać, od której aż trudno oderwać wzrok. Każde jego zachowanie, każdy gest i mina są niezwykle umiejętnie zagrane i wiarygodne. Widz wierzy w takiego Jamesa Browna i daje się porwać na przygodę wraz z nim.

Boseman gra tutaj główne skrzypce i tak naprawdę cały sukces tego filmu opiera się właśnie na jego ciekawej grze aktorskiej. Aktor naśladując Browna, który zawsze stał w centrum wydarzeń, zagarnął całą uwagę widza dla siebie. Partnerujący mu aktorzy, choć całkiem przyzwoici (niezły, zabawny Dan Aykroyd, przyjacielsko nastawiony Nelsan Ellis) tak naprawdę stanowią jedynie tło dla postaci Bosemana. To jednak znajduje uzasadnienie w egocentrycznym, mocno skupionym na sobie stylu bycia samego Browna, dlatego doskonale sprawdza się na ekranie.

Jeśli jest coś, do czego można się przyczepić w „Get On Up”, jest to słaba charakteryzacja postaci. W zbyt wielu momentach sposób na postarzenie bohaterów wygląda zwyczajnie sztucznie i nienaturalnie. Spece od make-upu tym razem nie wykonali najlepszej możliwej roboty. W czasie, gdy w obrazach science-fiction makijażyści.

Get On Up” to bardzo dobry film biograficzny, opowiadający o znaczącym muzyku. Choć historia poprowadzona jest w klasyczny, znany sposób, aktorskie wyczyny Bosemana sprawiają, że czas spędzony na seansie mija błyskawicznie, jednocześnie przysparzając wielu pozytywnych wrażeń i doskonale bawiąc widza. Świetna rozrywka!

Ocena: 8/10